środa, 22 października 2014

Gdańsk


To były zaledwie dwa dni, ale wypełnione po brzegi!
Pierwszego dnia (21.10) mieliśmy spotkanie w dwóch szkołach podstawowych. Oj, to "ciężki grunt"- przemawiać do dzieci tak, żeby chciały nas słuchać, zachęcić ich do samodzielnego myślenia i wyciągania wniosków... Czasem dzieciaki nas zaskakują- kiedy rozmawialiśmy na temat internetu-wiedzieli chyba więcej niż my! Ale też niewesołym był fakt, że kiedy spytałam kto spędza więcej czasu przed komputerem niż 2 godziny dziennie- ponad połowa dzieci zgromadzonych na sali gimnastycznej podniosła ręce. To już nie jest dobra droga, mimo, że nasi młodzi słuchacze mieli 10-12 lat... Rozmawiałam z nimi o cyberprzemocy, o dobrym spędzaniu wolego czasu, o relacjach z rówieśnikami bez pomocy czatu czy innego wirtualnego dodatku...




 





                                                                  
                                                        (szkoła podstawowa nr 62 w Gdańsku)

(szkoła podstawowa nr 11 w Gdańsku)

Wieczorem usłużyliśmy na Kościele ulicznym w samym centrum miasta- na przeciwko dworca głównego. Organizatorzy doświadczyli niemałych trudności z upartymi ochroniarzami, którzy uznali że ...chodnik jest ich własnością, to my- niezrażeni atakiem robiliśmy swoje, czyli głosiliśmy ewangelię. To był błogosławiony czas! Wielu ludzi słuchało, głodni mogli zjeść gorącą zupę, czy napić się herbaty... I tak jak zawsze, im więcej daję z siebie- tym więcej otrzymuję! Zapomniałam o zmęczeniu, skostniałych dłoniach, nieprzyjemnych ochroniarzach... Pan działał w naszych sercach...

Drugiego dnia mieliśmy spotkanie w gimnazjum w Pruszczu. Początkowo myślałam, że będzie trudno, dzieciaki były mocno rozbrykane, hałaśliwe... ale kiedy zaczęliśmy mówić- zapanowała cisza i trwała przez 90 minut! Nawet nauczyciele byli zaskoczeni... oczywiście obiecaliśmy, że przyjedziemy znów...

 (zespół Szkół nr 4 w Pruszczu Gdańskim)

Wieczorem usłużyliśmy w zborze u pastora Mariana. Dobre miejsce- polecam wszystkim Gdańszczanom!
Powoli fizyczne zmęczenie daje mi się we znaki, jesteśmy w trasie od 8.10. Przed nami sobotnia ewangelizacja i niedzielna usługa w zborze, a potem Szkoła Chrystusa, na którą jadę z Renatką w Karpaczu. Fajnie będzie "naładować akumulatory"! 

Dzięki Ci Niebiański Ojcze za tę służbę, za każde serce otwarte dla Ciebie, za każdy promień nadziei, który przez naszą posługę wlewasz w ludzkie serca!


"Któż jest Boże, jak Ty, który przebaczasz winę, odpuszczasz przestępstwo resztce swojego dziedzictwa, który nie chowasz na wieki gniewu lecz masz upodobanie w łasce?"
Mi 7,18

wtorek, 21 października 2014

nasz brat Piotr został diakonem!

19 października był szczególnie radosnym dniem dla nas. W zborze w Oleśnicy Piotr został ordynowany na diakona Kościoła Zielonoświątkowego.
Uroczystość była przepiękna i wzruszająca.
Cieszę się i dziękuję Bogu za to, jak bardzo potrafi zmieniać ludzi... Piotrek jest chyba najmocniejszym świadectwem mocy Bożej jakie dane mi było spotkać w moim życiu...
Dobrze, że jesteś, Bracie!











"Dzięki składam temu, który mnie wzmocnił, Chrystusowi Jezusowi, Panu naszemu, za to, że mnie uznał za godnego zaufania, zleciwszy mi tę służbę"
(1 Tm 1,12)

poniedziałek, 20 października 2014

Wrocław

18 października pojechaliśmy do Wrocławia na spotkanie do aresztu śledczego. Obok tego miejsca jeździłam w drodze na uczelnię, a w pobliskim sądzie miałam praktyki... Nigdy bym nie pomyślała, że wejdę kiedyś do środka, aby zaświadczyć o Panu Jezusie i zanieść nadzieję więźniom! Wiele lat trzeba było czekać aż drzwi tego miejsca otworzyły się na dobrą nowinę, ale za to spotkanie było owoce, o wiele osób się modliliśmy, z wieloma rozmawialiśmy indywidualnie. Mam nadzieję, że jeszcze tam pojedziemy...

"Kto ciebie przeklinać będzie
niech będzie przeklęty.
A kto tobie błogosławić będzie,
niech będzie błogosławiony"
1 Moj 27,29

czwartek, 16 października 2014

Kołobrzeg

Do Kołobrzegu dojechaliśmy dopiero po 1 w nocy. Byliśmy mocno zmęczeni, ale już o 6.30 rozpoczęliśmy intensywny dzień. Chwilę później okazało się, że mogliśmy spać dłużej, bo spotkanie zostało przełożone na później, ale wykorzystaliśmy ten czas na wspólną modlitwę...
"Zaliczyliśmy" aż 3 spotkania- 2w Szkole Ekonomiczno-Hotelarskiej i jedno w gimnazjum. Równie dobry czas. Gimnazjaliści próbowali trochę brykać, ale szybko "wciągnęły" ich nasze historie i przestali rozrabiać.

(Zespół Szkół Ekonomiczno-Hotelarskich)





 










                                                                      (gimnazjum w Kołobrzegu)



Wieczorem obejrzałam z Renią film "Idealna fala"- bardzo Wam polecam. Jutro kolejny dzień w Kołobrzegu.

Drugiego dnia mieliśmy spotkanie w 2 szkołach i zaraz potem ruszyliśmy w 400-kilometrową podróż do domu. 
Jeden dzień odpoczynku i ruszyliśmy do Wrocławia...

"A myśmy uwierzyli i poznali, że Ty jesteś Chrystusem, Synem Boga"
J 6,69

Jeden dzień w Grodzisku i Poznaniu

W Grodzisku już o 10.00 stawiliśmy się w zakładzie poprawczym. Na spotkanie przyszło 15 chłopców i okazało się, że to są ...wszyscy wychowankowie. Budynek spokojnie pomieściłby ich 100, albo i więcej.
Nie znam się na więziennictwie ani zakładach poprawczych, ale to chyba nie świadczy o tym, że w Polsce brakuje tego rodzaju problemów z dorastającą młodzieżą :( to bardziej system jest kulejący...
Spotkanie było bardzo udane. Jego efektem były liczne rozmowy indywidualne. Piotr nie mógł się wydostać z pokoju odwiedzin, bo co chwilę kolejny chłopiec chciał z nim rozmawiać. Nie wiem o czym rozmawiali, ale wierzę to wszystko przyniesie owoce, że ci chłopcy- tak przecież młodzi, a już doświadczeni złem- wyjdą jednak na wolność i zaczną nowe, dobre życie...

Wieczorem spotkaliśmy się ze studentami Politechniki Poznańskiej. Aula uczelni była niemal pełna. Młodzież chłonęła nasze słowa i wierzę, że przemawiając do nich, skierowaliśmy ich wzrok nie nas, lecz na Jezusa- tego, który odmienił nasze życie.
Sami przecież nie mamy czym się pochwalić.... Byliśmy w nałogach, w więzieniu, w depresji, w cieniu śmierci i kompletnie przegranego życia, ale On nas wyrwał! Dlatego mówiąc o swoich doświadczeniach, wskazujemy na Niego....
Zaraz po spotkaniu, mimo że było już późna pora, ruszyliśmy w daleką drogę do Kołobrzegu, bo tam także czekali na nas ludzie spragnieni prawdy...


"Kiedy Pan odwróci niewolę lud swego
Uraduje się Jakub, Izrael się ucieszy"
Ps 14,7

wtorek, 14 października 2014

Węgorzewo i Wolsztyn

11-12.10 spędziliśmy w niewielkim Węgorzewie. Dzięki gościnności pastora zamieszkaliśmy w uroczym domku tuż nad Zatoką Kal. Pierwszego dnia spotkaliśmy się z mieszkańcami miasteczka w Domu Kultury. To był bardzo dobry czas.









 







Po południu czekała nas niespodzianka- rejs jachtem należącym do Taty naszego pastora. A ja...na miejscu sternika :) Nie powiem, że nie miałam cykora, ale kilka wskazówek od kapitana i poprowadziłam jacht wąskim przesmykiem między dwoma jeziorami. Jedynie w trakcie "parkowania" na brzegu ster przejął nasz brat kapitan. Ależ byłam z siebie dumna! Aż mi się zamarzył taki dłuższy rejs za sterem! Na szczęście na co dzień ster mojej łódki od niedawna trzyma Pan Jezus :) On jest najlepszym Kapitanem na burzliwych wodach mojego życia! :)




 






W niedzielę usłużyliśmy naszym braciom w zborze i ruszyliśmy na jeden dzień do Odolanowa (za daleko i za krótko, bym mogła pojechać do Olsztyna). Odpoczęliśmy trochę, popraliśmy ciuchy i 14.10 pojechaliśmy w dalszą trasę- najpierw do Domu Dziecka w Wolsztynie.
 

To było fantastyczne spotkanie! Zarówno wychowawcy, jak i dzieciaki przyjęły nas naprawdę wspaniale! Po wspólnym posiłku (gorąca pizza prosto z pieca) spędziliśmy razem ponad 2 godziny. Były filmiki, świadectwa, rap i gitara (mimo mojego mega kataru, który męczy mnie  już z tydzień i nie chce odpuścić)... Ale dla mnie osobiście najcenniejsze były spotkania indywidualne, te nieformalne. Myślę, że te dzieci naprawdę się otworzyły. Rozmawialiśmy o ich teraźniejszości i przyszłości. Wierzę że one chcą dobrze żyć, nie popełniać błędów, jakie widziały w swoich domach i z jakich powodów są teraz w placówce. Modlę się o nie i proszę Boga żeby je prowadził.
Na końcu zostaliśmy obfotografowani z różnych stron :)





 










Tego samego dnia dotarliśmy do Poznania na nocleg.

poniedziałek, 13 października 2014

Łomża

8 października, wraz z całym zespołem spotkaliśmy się w Łomży. Dla Piotrka, Renatki i Marcina nie była to pierwsza wizyta w tym mieście ale dla mnie tak. Zawsze byłam mocno "zakręcona" i o mały włos spóźniłabym się o cały dzień, będąc przekonana, że zaczynamy wieczorem! Na szczęście w ostatniej chwili złapałam wieczorny autobus i o 23 stawiłam się na "bazie"- czyli w gościnnym mieszkaniu Anetki i Roberta.
Pierwszego dnia mieliśmy 3 spotkania: do południa w 2 szkołach a wieczorem usłużyliśmy na nabożeństwie KZ.
W szkołach było bardzo fajnie, chociaż jedna z nich to było gimnazjum- a więc ciężko o zainteresowanie tej "młodszej młodzieży". Ku mojemu zdziwieniu ponad 200 dzieciaków słuchało nas w zupełnej ciszy. Każde takie zajęcia utwierdzają mnie, że naprawdę świat potrzebuje prawdy- nie książkowej lecz życiowej...









 










W zborze usłużyliśmy nie tylko słowem  modlitwą, ale także pieśnią. Był to czas pełen Bożego Ducha. Szczególnie zapadła mi w pamięć rozmowa z pastorem na temat Biblii... Przeczytał ją ...113 razy! (nie licząc modlitwy). Az wstyd mi się zrobiło, ale jest to dla mnie potężna motywacja do tego, by nie zwlekać- siadać i czytać! Słowo Boże jest cudowne...! Nie mówię, że wszystko w nim proste, ale są takie fragmenty, że kiedy je czyta, człowiek widzi swoją historię oraz wskazówki jak ma postępować... Biblia wystarczy za wszystkie poradniki psychologiczne!





Korzystając z tego, że nasi gospodarze mają firmę reklamową, a my przyjechaliśmy naszym nowym autem, od razu zaznaczyliśmy nasz samochodzik. Wygląda super :)



 








Przy okazji dostaliśmy w prezencie koszulki z naszym logo. 
Dziękujemy Kochani!
Po 3 dniach spędzonych w Łomży, ruszyliśmy do Węgorzewa... cdn.

czwartek, 2 października 2014

Olsztyn, Grudziądz, Łódź, Pabianice, Gołotczyzna 20- 29.09


To był dla mnie osobiście wyjątkowy czas…  Zaraz po moim chrzcie ruszyliśmy do olsztyńskich szkół i innych miejsc z przesłaniem nadziei…  Byliśmy w podstawówce, w świetlicy środowiskowej, w liceum, w Domu Dziecka, w internacie ZSM, w zakładzie poprawczym oraz na spotkaniu z ludźmi mającymi problem alkoholowy… Mega mocny czas! Przyznam szczerze, że ciężko się mówi w swoim mieście, w swoim zborze, gdzie jestem znana… Trochę mnie to kosztowało, ale z Bożą pomocą oczywiście dałam radę… A im więcej daję- tym więcej otrzymuję łaski. Niepojęta Boża rachunkowość :)
























(od lewego górnego rogu: SP nr 34, niżej: Coffee House w Kościele Zielonoświątkowym, Dom Dziecka w Gryźlinach, internat ZSM, świetlica "Narnia", zakład poprawczy w Barczewie, X LO w Olsztynie)

Za każdym razem spotykamy młodzież, ludzi, którzy są tak bardzo spragnieni prawdy! A prawda jest taka, że świat niesamowicie nas okłamuje! Oferuje nam piękne opakowanie, ale to co się kryje pod nim to często zło, ból, cierpienie i konsekwencje… Życie jest tak skonstruowane, że za każdy błąd trzeba zapłacić, dlatego tak bardzo byśmy chcieli przestrzec jak największą liczbę ludzi, którzy dopiero zaczynają życie…

Zaraz po tygodniu spędzonym w Olsztynie i okolicach, ruszyliśmy do Grudziądza, gdzie odwiedziliśmy więzienie dla kobiet. To był niezwykły i szczególny wyjazd dla mnie, ponieważ pojechał z nami mój mąż- który sam niedawno zwrócił swoje serce ku Bogu… I w tym więzieniu, po raz pierwszy razem złożyliśmy świadectwo wiary. Już wielokrotnie mówiłam swoje świadectwo, ale tym razem czułam się tak, jakbym mówiła po raz pierwszy i wielkie wzruszenie ściskało mnie za serce… Więźniarki także były wzruszone. To był wspaniały czas.

Z Grudziądza pojechaliśmy do Łodzi. W drodze, tuż pod Łodzią nasz samochód po raz kolejny odmówił współpracy. Zatrzymał się na ruchliwej drodze i ani rusz dalej! Była już prawie 22, a my zostaliśmy unieruchomieni kilka kilometrów od miasta… Takie sytuacje wymagają naprawdę wiary, że także negatywne doświadczenia są nam dane „po coś”… Na szczęście nie brakło nam odwagi- Piotr i Marcin poszli w jedną stronę, ja z Renatką w drugą, w poszukiwaniu kogoś kto nam pomoże. Trafiłyśmy do przydrożnego motelu, ale była tam tylko jedna pani. W międzyczasie Piotrek z Marcinem, którzy przeszli około 3 km zadzwonili do brata z Łodzi i niedługo potem przyjechał on samochodem do nas. Uzgodniliśmy, że zabierze dziewczyny na nocleg, a chłopaki zadzwonią po mechanika. Dzięki Bogu, mechanik zgodził się przyjechać, obejrzał auto, wspólnie zepchnęli je na jakieś pole (w ciemności i tak nic by nie zrobił), a na drugi dzień podjechał lawetą. Chłopaki dołączyli do nas około północy, zmęczeni i zmarznięci. Na szczęście spotkanie w więzieniu w Łodzi było na godzinę 13, więc był czas aby załatwić sprawę naprawy auta… 

To też był piękny czas. Przyszło aż 24 osoby i tak naprawdę nie chciały nas wypuścić. Te kobiety w większości zrozumiały swój błąd, wiedza za co ponoszą karę i chcą zmiany swojego życia! To daje nadzieję, że po wyjściu już nie wrócą do dawnego sposobu życia… Niesamowicie mnie to cieszy! Budująca jest dla mnie postawa pastora Darka, który w miarę tego, na ile pozwala mu czas i rozliczne obowiązki, odwiedza te kobiety, rozmawia z nimi, podtrzymuje na duchu. I one wiedzą że nie są same, że my ich nie potępiamy, że chcemy im towarzyszyć… Chwała Bogu za to!
(zakład karny w Łodzi, od lewej: ja, mój mąż Paweł, Renata, Piotr, Marcin)

Po tym niezwykle udanym spotkaniu, ruszyliśmy na obiad i po auto do mechanika… Zdażyliśmy zjeść, Pastor, Renatka i ja ruszyliśmy z parkingu na spotkanie do Pabianic, za nami chłopaki naprawionym autem… i za chwilę telefon: znowu awaria! Auto stanęło i nie chce ruszyć! A my za pół godziny mamy spotkanie w Misji „Nowa Nadzieja”! Nie było wyjścia: 4 B reprezentowałyśmy tylko Renatka i ja, ale to także był dla nas dobry czas… 
(w Misji "Nowa Nadzieja" w Pabianicach)

Zaś do auta- mimo weekendu przyjechał mechanik, poprawił jakiś tam wężyk i auto ruszyło, ale dopiero po 3 godzinach…
W niedzielę usłużyliśmy na nabożeństwie KZ w Pabianicach. 











(nabożeństwo w Pabianicach)

Tutaj również miałam przywilej złożyć wspólnie z Pawłem świadectwo. Poruszyło mnie niesamowicie kazanie Marcina. Wspaniały czas na chwałę Pana i… ruszamy dalej, do Gołotczyzny. 
Tam czekała na nas młodzież z ośrodka socjoterapii. Dla mnie i dla Renatki było to coś nowego, ponieważ po raz pierwszy prowadziłyśmy zajęcia dla dziewcząt, a nasi chłopcy w tym samym czasie mieli spotkanie dla chłopców. Oj, mocno nas to stresowało… Jednak po wspólnej modlitwie przyszedł pokój i pewność, że nie jesteśmy same i Duch Św. będzie z nami… I rzeczywiście to spotkanie było bardzo bardzo udane. Mimo, że wychowawcy zostawili nas same z dziewczętami, żadna nie przeszkadzała, wszystkie słuchały, a bycie z nami bez nauczycieli wyzwoliło szczerość tych dziewcząt. Mogłyśmy porozmawiać o zagrożeniach, o szacunku do siebie samej, o godności kobiety. 2 godziny mignęły jak minuta! Wszystkie miałyśmy niedosyt, ale powstała myśl, że kiedyś wspólnie z 4 B przyjedziemy do nich na dłużej. To są naprawdę dobre dzieciaki! Pogubione, ale chcą żyć, chcą być kochane… Poruszyła mnie rozmowa z chłopakiem, który mając 12 lat był świadkiem śmierci swojej mamy. Kobieta zapiła się na śmierć. A potem jego życie zaczęło się plątać… Ale powiedział mi, że chce wyjść na prostą. W ośrodku jest 4 lata, uczy się na kucharza (oczy mu rozbłysły kiedy spytałam czy lubi gotować, powiedział że kocha tę pracę!), ma już po wyjściu zapewnioną pomoc od wujka mającego restaurację…  Modlę się o niego, by jego marzenia się ziściły…

Po spotkaniu Paweł i ja pojechaliśmy pociągiem do Olsztyna, reszta grupy także się rozjechała.

Mogłoby się wydawać, że w takich miejscach jak więzienie czy poprawczak nie ma dobrych ludzi, a ja w każdym miejscu spotykam osoby, które nie tracą nadziei na nowe życie…  I proszę Boga nieustannie, by kroczyli oni Jego drogą. Jedyną słuszną, o czym sama przecież się przekonałam…

Chwała Panu!

"Mamy zaś ten skarb w naczyniach glinianych, aby się okazało, że moc, która wszystko przewyższa jest z Boga, a nie z nas."
(2Kor 4,7)