dziś będzie już całkowicie ode mnie.
Mam przymusową przerwę w posłudze w 4 B, ponieważ muszę zamknąć pewne sprawy w moim mieście i życiu oraz zrealizować swoje wcześniejsze zobowiązania.
Chyba nie muszę pisać, jak bardzo brakuje mi mojej duchowej rodziny, a jeszcze bardziej służby.
Siedząc w domu, często sięgam do Słowa Bożego, ale też rozważam to, co usłyszałam podczas ewangelizacji od Piotra i innych moich braci.
Porządkując (nareszcie!) swoje życie- nie tylko wewnętrznie, ale i zewnętrznie (oddałam aż 8 paczek ubrań, których już nie założę, oraz 2 kartony książek), myślę o "starym człowieku"- przyczynie moich (i wszystkich nawróconych Dzieci Bożych) upadków i powrotów do grzechu....
Oto co na ten temat pisze apostoł Paweł:
„To więc mówię i zaklinam na Pana, abyście już więcej nie postępowali, jak poganie postępują w próżności umysłu swego. Mając przyćmiony umysł, oddali się rozpuście, dopuszczając się wszelkiej nieczystości z chciwością. Ale wy nie tak nauczyliście się Chrystusa. Jeśliście tylko słyszeli o nim i w nim pouczeni zostali, gdyż prawda jest w Jezusie; zewleczcie z siebie starego człowieka wraz z jego poprzednim postępowaniem, którego gubią zwodnicze żądze i odnówcie się w duchu umysłu waszego, a obleczcie się w nowego człowieka, który jest stworzony według Boga w sprawiedliwości i świętości prawdy.”
Ef 4, 17-24
Warto też poczytać dalszą część, gdzie mamy
jasne wskazówki co to znaczy być „nowym człowiekiem”…No dobrze, ale co ze starym człowiekiem? Tym, który nie chce nowego życia, bo stare było łatwiejsze, przyjemniejsze i ciekawsze. Oczywiście! Skoro przyjęłam jako mojego Pana, Chrystusa, który umarł na krzyżu, trudno żebym spodziewała się wiecznych fajerwerków, jeśli mam być Jego naśladowcą…
I tutaj przypomniała mi się rozmowa z Piotrem: „Starego człowieka nie wieszaj w szafie, bo prędzej czy później znowu go ubierzesz. Jego musisz powiesić na krzyżu!”
Codziennie uczę się go krzyżować, tak by nowy człowiek we mnie mógł oddychać pełną piersią… Czasem zdarzają się upadki, nieraz ostro walnę o przysłowiową glebę… Jestem tylko człowiekiem. Nieraz się zniechęcam, nieraz ciężko mi zmobilizować się do walki. Ale nie poddam się, dopóki jest przy mnie Chrystus. A jest przecież zawsze…! A co najlepsze- On jest bardzo wyrozumiałym Bogiem i Jego nie zniechęca moja słabość…
Kocham Cię, Jezu!
I jeszcze słówko do moich braci i siostrzyczki z 4 B:
"Albowiem Bóg mi świadkiem, jak tęsknię do was wszystkich serdeczną miłością Chrystusa Jezusa. I o to modlę się, aby miłość wasza coraz bardziej obfitowała w poznanie i wszelkie doznanie, abyście umieli odróżniać to, co słuszne, od tego, co niesłuszne, abyście byli czyści i bez nagany na dzień Chrystusowy"
Flp. 1,9-10